Bieg, kawa i chill out… czyli zebranie myśli kiedy adwokat po kilku miesiącach dowiaduje się o nieodebranej przesyłce sądowej swojego Klienta

Nic tak nie pobudza do działania jak rześki poranek, wczesne promienie słońca i kawa w ulubionym kubku jeszcze z czasów studiów (to ten ze zdjęcia, prezent od znajomego, który kiedyś usłyszał, że lubię Kłapouchego). Wybiegłam jeszcze zanim wstają sąsiedzi. Sportowcy, zdobywcy medali w zawodach ogólnopolskich. Naprawdę nie muszą widzieć mojego aktualnego braku formy. Przebiegłam kilkaset metrów dumnie, jak gdybym kończyła maraton i mierząc się z rzeczywistością musiałam z pokorą zadecydować, że trening będę kontynuować szybszym spacerem. Co do treningów, to w zasadzie ćwiczę regularnie ręce na klawiaturze komputera. Złoty medal w nierozpisanych zawodach, zdobyty w zaciszu mojego gabinetu.

Dzień mi dzisiaj zrobił „Kwiat jabłoni” (też tak macie, że śpiewacie na głos, bo się Wam wydaje, że potraficie to robić, a nie słyszycie swojego głosu przez wzgląd na słuchawki w uszach?). Zawzięłam się – rozwiążę ten problem z początku tego tygodnia. Po dwóch miesiącach mój Klient dowiedział się, że adresowana do niego korespondencja sądowa została zwrócona. Korespondencję miał odbierać domownik na czas krótkiej nieobecności adresata. Przyszło awizo, na poczcie korespondencji nie wydali, więc ktoś uznał, że problemu nie ma. A jest! Pomyślałam, że napiszę ku przestrodze – obserwuję bowiem w swojej praktyce tendencję do nieodbierania korespondencji pod adresem, pod którym się mieszka od lat. Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Mamy złośliwego sąsiada, z którym kiedyś (zanim jeszcze żyliśmy jak Kargul z Pawlakiem) wspólnie piliśmy coca-colę na sobotniej majówce. W czasach wzajemnej miłości sąsiad pożyczył nam 5.000 złotych, a my po kilku miesiącach pożyczkę oddaliśmy. Sąsiad nas dobrze zna – wie, że korespondencja urzędowa intencjonalnie do nas nie dociera. Składa zatem pozew do Sądu, przedkłada umowę pożyczki. Sąd wydaje nakaz zapłaty na 5.000 złotych plus odsetki. Nie odbieramy korespondencji sądowej, więc Sąd pisze do naszego sąsiada, żeby doręczył korespondencję przez Komornika. Sąsiad uiszcza Komornikowi zaliczkę w wysokości 100 złotych za doręczenie i ustalenie adresu, Komornik ustala, że nasz adres jest prawidłowy, Sąd stwierdza, że nakaz zapłaty jest prawomocny. My wciąż nie odbieramy korespondencji. Komornik zajmuje nam wynagrodzenie za pracę, a my przerażeni biegniemy do adwokata i dowiadujemy się, że na wzruszenie nakazu jest już za późno… A gdybyśmy wcześniej wiedzieli się co znajduje się w przesyłce, to złożylibyśmy sprzeciw od nakazu zapłaty i podjęli obronę, przedstawiając dowody na zwrot pożyczki w całości. Czy tak, czy tak – z sąsiadem już się wspólnie nie napijemy coca-coli, ale jesteśmy ubożsi o 5.000 złotych powiększonych o odsetki i koszty. Oczywiście zdarzają się sytuacje, w których nakazy zapłaty kierowane są pod adresy niezamieszkałe przez pozwanych. Wzruszaliśmy już takie orzeczenia sądowe, trudno bowiem o uznanie przesyłki za doręczoną skutecznie pod adresem, którym nie jest adresem zamieszkania zainteresowanego. Kiedy jednak dociera do nas awizo i nie chcemy przesyłki odebrać nie wiedząc co jest w środku – zapytajmy swojego adwokata/radcę prawnego, podpytajmy cioci wujka bądź sąsiada. Może oni podpytają swojego adwokata/radcę prawnego. Nieodebranie korespondencji nie oznacza, że ona zostanie „anulowana”. Na przestrzeni tego roku w Kancelarii Dyja pojawiło się kilka spraw, w których przez Komornika doręczaliśmy pozwanym wyroki sądowe. Już są prawomocne – egzekucje są prowadzone, pozwani nie podjęli obrony uznając, że jeśli korespondencji nie odbiorą, to problemu nie będzie.

Dochodzi ósma. Działam – bieg wydziela endorfiny i jest źródłem dobrych pomysłów. W głowie zaświtała mi myśl, jak zaradzić na ten problem z początku tego tygodnia.

Aleksandra Dyja

Adwokat